„Pasja” (łac. passio – cierpienie, męka) po raz pierwszy na ekranach polskich kin pojawiła się dwadzieścia lat temu, w marcu 2004 roku. To realistyczne odzwierciedlenie wydarzeń historycznych z ostatnich chwil ziemskiego życia Jezusa Chrystusa. Film powstał na podstawie zapisów z czterech Ewangelii oraz wizji bł. Anny Katarzyny Emmerich, XIX-wiecznej mistyczki. Aby podkreślić autentyczność historii, aktorzy posługują się językami: aramejskim, hebrajskim oraz łacińskim. Większość scen nagrywano w Rzymie.
Postać Chrystusa odegrał Jim Caviezel, który za przyjęcie tej roli został odrzucony przez środowisko Holywood. Ostrzegał go przed tym reż. Mel Gibson, jednak Caviezel się nie wycofał.
„To jest to, w co wierzę. Wszyscy niesiemy jakiś krzyż. Ja muszę wziąć swój. Jeśli nie będziemy nieść swojego krzyża, jego ciężar nas przygniecie. Więc idźmy naprzód!” – powiedział wówczas.
W wywiadzie dla wiedeńskiej „Oazy Pokoju” wskazał również na fizyczne trudności, z którymi musiał się zmierzyć podczas nagrywania filmu.
„Największym wyzwaniem filmu nie było nauczenie się tekstów w języku łacińskim, aramejskim i hebrajskim, jak z początku przypuszczałem, ale fizyczne trudy, które musiałem pokonać. W ostatniej scenie miałem zwichnięte ramię, które wciąż wyskakiwało ze stawu, kiedy ktoś uderzał w krzyż. Przy biczowaniu zostałem dwa razy uderzony pejczem i miałem ranę długą na czternaście centymetrów, moje płuca były pełne wody, zachorowałem na zapalenie płuc. Do tego dołożył się chroniczny brak snu – przez wiele miesięcy wstawałam codziennie o 3.00 nad ranem, bo samo nakładanie makijażu trwało osiem godzin. Oddzielnym wyzwaniem było też zimno, które dało mi się we znaki szczególnie podczas sceny ukrzyżowania. Temperatury były niewiele wyższe od zera, a mój kostium składał się jedynie z cienkiej płóciennej szaty. Przy ostatniej scenie chmury wisiały nisko nad nami, a w krzyż, na którym byłem umocowany, trafił piorun” – mówił aktor.
Dzieło Mela Gibsona pozwala nam na głębsze przeżycie Wielkiego Postu – możemy towarzyszyć Zbawicielowi minuta po minucie w Jego drodze na Krzyż.
„Chciałem wyrazić ogrom ofiary oraz całą jej grozę. Pragnąłem także, aby film nie był pozbawiony liryzmu i piękna, stałego poczucia miłości, bo przecież jest to opowieść o wierze, nadziei i miłości. To moim zdaniem, najwspanialsza historia, jaką można opowiedzieć (…). Mam nadzieję, że dzięki »Pasji« znacznie więcej ludzi pozna siłę miłości Chrystusa i pozwoli Mu, by im pomógł osiągnąć zbawienie” – podkreślał reżyser „Pasji”.